poniedziałek, 30 grudnia 2013

ciągle tak samo, bez zmian

Jest tak samo, jak było, nic się nie posuwa do przodu, aż człowiek traci nadzieję. Próbowano zmniejszyć moc respiratora, ale mała zbyt mocno się męczyła przy oddychaniu. Dalej jest problem z nerkami, ale ilość bakterii się zmniejszyła i nowy antybiotyk, który dostała jakoś skutkuje. Nie przetoczono jej krwi jak planowano, bo ilość czerwonych krwinek się podniosła  Tyle czasu to już trwa, jakby to były całe wieki, tyle dni mi zostały z nią zabranych. W ogóle nie znam swojej córeczki, mogę na nią tylko patrzeć, pogłaskać..ciekawe, czy ona wie, jak bardzo ja kocham i jak mi bardzo na niej zależy? Czy czuje moją obecność, jak do niej przychodzę? Jezu jak ja tęsknię....

piątek, 27 grudnia 2013

nie udało się

Niestety, nie udało się małej odłączyć od respiratora. Odma sobie poszła, ale w oskrzelach powstała jakaś wydzielina, którą trzeba odsysać i w obawie przed uduszeniem się nią, mała nadal jest sztucznie wspomagana ,przez maszynę. Ale i tak dużo mi to daje, jak popatrzę na nią choć te parę minut, czy pogłaszczę po główce. Dziś patrzyła na mnie swymi dużymi niebieskimi oczkami, i ścisnęła mój palec. Uśmiechała się przez sen...jestem cierpliwa, czas pokaże co będzie dalej.

wtorek, 24 grudnia 2013

czekamy i czekamy

Cierpliwość jest cnotą,tak słyszałam. Wystawia nas na ciężką próbę, ciężko jest to wszystko mi znieść. Anulki wciąż nie ma, Wojtuś wciąż się o nią pyta, reszta rodziny też Ostatnio córeczka powiedziała do mnie parę słów. "mamo,wiem że Ania ma bardzo chore serduszko, i że jak coś się stanie aniołki ja zabiorą do nieba , a czy ty będziesz smutna jak Ani nie będzie?" ja na to oczywiście że tak. Odpowiedziała mi wtedy coś takiego" niepotrzebnie mamo, aniołki się nią dobrze zaopiekują,nie będziesz musiała się smucić"...moja kochana pięciolatka...ale chyba aniołki jej nie zabiorą, już tyle zniosła, operacje, te zabiegi...żyła z tą wadą 2 tyg zanim ją zdiagnozowano. Jest silna, ja w nią wierzę z całych sił, że mała chce z nami zostać za wszelką cenę.Aniu, ja poczekam,wszyscy poczekamy ile trzeba, nawet i miesiące,abyś tylko była z nami w domku.

niedziela, 22 grudnia 2013

Chyba jest nieco lepiej...

Malutka wciąż pod respiratorem , nie odłączają jej , ze względu bezpieczeństwa. Porobiły się jej jakieś pęcherzyki w płucu, założono jej dren do niego.Opatrunek po operacji zdjęty, szwy też, rana jest zgrabna, ładnie zszyta. Spała, kiedy ją odwiedziłam.Uśmiechała się przez sen..Zmiany w płucach się zmniejszyły, crp spada. Kocham moja kruszynkę, tak za nią tęsknie. W domu czeka łóżeczko..pusto bez niej, gapię się na jej łóżeczko, co niestety powiększa moją tęsknotę, i źle się psychicznie czuję. Ale dużo mi daje to, że mogę ją choć trochę pogłaskać, jak ją odwiedzam na oiomie. Ze przez te pięć minut jestem z nią, że widzę, że ona żyje. Jest silna, wierzę, że mała da radę i niedługo będę mogła ją tulić.

czwartek, 19 grudnia 2013

Powoi do przodu

Malutka na oiomie, po poniedziałkowej operacji. Ae ekarz mówi, że wszystko zmierza w dobrym kierunki i mała szybko dochodzi do siebie. Załatwia się już ładnie do pieluszki, jest karmiona sonda mlekiem bebilonem 1.Tak za nia tęsknię, chciałabym ja mocno przytuić, nie tyle aby mieć ją w domu ale chociaż poczuć jej biskość

wtorek, 17 grudnia 2013

załamana..smutna...

No i radość się skończyła..kiedy mała skończyła dwa tyg znalazła się w szpitalu bo nie jadła, nie przybierała na wadze... siniała, jedzenie sprawiało jej ogromny wysiłek, początkowa diagnoza sepsa, potem usg- powiększona wątroba, potem echo serca i następna szokująca diagnoza- poważna wada serca. Kardiochirurg rozmawiał ze mną, tłumaczył na czym wada polega a ja słuchałam go niezbyt uważnie po pierwszym zdaniu myślami odpływałam gdzieś daleko, dlaczego ja? Krew utleniona zamiast płynąc do płuc płynęła do wątroby która była powiększona z tego powodu. Leczeniem może być jedynie operacja, za pomocą płucoserca. Zatrzymali serce malutkiej , naprawili jej i wtoczyli jej krew z powrotem, czyli ja ożywili z powrotem.Wczoraj przeszła 11 godzinna operację. Teraz leży pod respiratorem, jutro będzie próba odłączenia jej od respiratora, nerki ładnie pracują, mała reaguje na bodźce.Jest lekko uśpiona, by bólu nie czuła..tęsknię za nią, czy wygra walkę o życie? Lekarz mówił, że mała ma szczęście i że to cud, że przeżyła te dwa tyg, bo zazwyczaj dzieci  nie przeżywają do dnia operacji.Wada jest rzadka, zaledwie jeden procent dzieci rodzi się z taką wrodzoną wadą. Mimo iż widok dziecka pod respiratorem nie jest miły to mnie ucieszył, bo ona żyje, i tak ładnie wyglądała....różowiutka, pierwszy raz taką ją widziałam, zazwyczaj była bardzo blada, ale myślałam, że taka ma karnacje. Boję się tak boje o nią.....mimo iż przeżyła, to jednak strach jest, saturacji nie ma 1oo procent, tylko 80-90 i lekarza to niepokoi.
tu mała jeszcze przed diagnozą, kiedy lekarze myśleli,że to sepsa

a tu już po diagnozie, kiedy małej spadała saturacja, w komorze tlenowej


piątek, 29 listopada 2013

I już jestem na świecie:)

 25.11 godzina 24-
Wszystko zaczęło się niespodziewanie i dość typowo bo w środku nocy. Wystałam jak zwykle na siusiu i położyłam się do łóżka.Poczułam skurcz, a następnie odgłos coś jakby "pyk" i poczułam, jak robi mi się ciepło i mokro.Od razu poderwałam się i zrobiłam oczy że to już , choć na ten dzień właśnie czekałam 9 miesięcy, więc nie wiem skąd moje zdziwienie. Obudziłam mojego TŻ że odeszły mi wody, a on na to"jesteś pewna że się nie zsikałaś?" no nie ręce opadają...dopakowałam torbę, telefon po karetkę i po kilku minutach byłam już w szpitalu. Na izbie przyjęć rutynowe wypełnianie papierków, i tam poczułam pierwsze skurcze. Podłączyli mnie na 20min pod ktg gdzie pisały się skurcze co 5 min. Potem przyszła pani doktor zrobiła usg, zbadała rozwarcie na 3 palce i wjazd na porodówkę. Na porodówce byłam coś około 2 w nocy. Leżałam i patrzałam na zegarek co ile mam skurcze, co 5 min nadal, nie częściej, ale coraz to boleśniejsze, aż w końcu miałam mdłości z bólu. Położna bada i mówi że zaraz będziemy rodzić i znika mi z oczu. a ja poczułam że muszę przeć i ją wołam.Pojawia się błyskawicznie, rozkłada pośpiesznie narzędzia i mówi że nie przeć. Ale ja nie mogę się powstrzymać i czuję jak mała ze mnie wyskakuje. Położna odbiera poród gołymi rękoma,  mała nie krzyczy, tylko lekko zakwiliła i rozgląda się po sali. Pobierają krew pępowinową, potem kładą małą na brzuchu. Jestem szczęśliwa, zmęczona śpiąca i głodna. Godzina 4.10. pierwsze przywitanie z córeczką. Całe 2960 i 52 dł. szczęścia.

wtorek, 19 listopada 2013

Czekamy...i zchaczyłam o szpital przy okazji

Dawno nie pisałam. Do porodu z usg zostało 11 dni a z terminu ostatniej miesiaczki 17. Który sie sprawdzi- nie wiem. 8 trafiłam do szpitala, zaczeły się skurcze. Ale rozwarcie nie postępowało i dostałam leki na wstrzymanie skurczy i położono mnie na patalogię ciąży. I tam leżałam do wczoraj, stwierdzono jeszcze u mnie rozejście spojenia łonowego, ale mogę rodzić naturalnie. Ledwo co chodzę, tak mnie boli wszystko. Wstawanie, siadanie, przekręcanie się w nocy...alewole na poród czekać tu, niż w szpitalu. Okres ciąży jest wspaniały, ale zaczyna mnie to powoli męczyć. Ta niezgrabność, niemożliwość normalnego poruszania się bez bólu. Kochana Aniu, ale dla Ciebie zniosę wszystko. Przede mną najważniejsza i najpiękniejsza rzecz, jaką może spotkać kobietę w życiu- poród.

wtorek, 5 listopada 2013

Czy już rodzisz?

Ale mnie to denerwuje, wciąż słyszę to pytanie. Kiedy, czy już, jak coś zaboli to już wszyscy na baczność, ech mam tego dość. Jutro zaczynam 36 tydz a wg usg 37 tydz, więc, na litość mam jeszcze czas. Choć synek urodził się dwadzieścia dni wcześniej, to teraz tak wcale nie musi być. (a propo synuś skończył wczoraj trzy latka). Co prawda czuję, że niedługo będzie rozwiązanie, czuję się troszkę inaczej, ledwo chodzę, bo pewnie mała ustawiła się główką w miednicy  tak zwany "chód kaczy". Urodzę, kiedy Ania będzie gotowa, a nie kiedy moja rodzina będzie sobie tego życzyła. Ot, co!

wtorek, 29 października 2013

wizyta kontrolna

Wizyta u ginekolga przyniosła mi zaskakujące wieści: szyjka się skróciła, zrobiła się miękka, więc może urodzę w okolicach 37 tyg? Bardzo bym chciała, bo brzuch mi ciąży bardzo. Brzuch się obniżył, lżej się mi oddycha więc kto wie?Czekamy na ciebie z niecierpliwościa Aniu:)

sobota, 26 października 2013

Przygotowania

Już prawie wszystko mam dla mojej córci. Jeszcze tylko czeka mnie zakup łóżeczka, materaca i podgrzewacza plus jakieś jedno mleko modyfikowane, na wszelki wypadek, gdybym miała jakimś cudem mało pokarmu. Zakładam, że będę karmić piersią, bardzo tego chcę, ale jakoś nie nastawiam się, że  karmić długo mi przyjdzie. Jak urodziłam synka, to karmiłam go ledwie 2 miesiące, potem nie miałam pokarmu mały się nie najadał, płakał, a ja byłam zła na siebie i miałam wyrzuty że jestem złą mamą,że nie mam tego co moje dziecko potrzebuje. Próbowałam herbatek laktacyjnych, piłam sporo ale to nie pomagało w końcu sobie odpuściłam i stwierdziłam, że  nie będę męczyła ani siebie ani synka. A łóżeczko wybrałam z ikei, proste tanie i niezbyt wyrafinowane, ale takie w zupełności wystarczy.

poniedziałek, 14 października 2013

już po usg:)

Już wiadomo ile moja malutka waży,2,5 kg:) Wg usg, jest większa niż data ostatniej miesiączki i poród prawdopodobnie 30 listopada, coś tak czułam, ze tak będzie:)Jest ułożona główką do dołu i pięknie pokazała, że jest dziewczynką a nie chłopcem:P Bezwstydnica jedna. Mój narzeczony od razu pokaż mi to zdjęcie gdzie widać jej...hih jakby nadal nie wierzył, że urodzę mu małą księżniczkę. No poród tuż tuż:)

wtorek, 1 października 2013

po wizycie u ginekolog

Jutro 31 tydz ciąży, jak ten czas leci.  Ze względu na spadającą morfologie przepisała mi żelazo a na skurcze przepowiadające(które okazuję się że nie powinnam ich mieć) dała duphaston. Skurcze te mogą być zwiastunem wcześniejszego porodu, a tego bym nie chciała.  Kazała się oszczędzać ,ale pewnie i tak lekarka się domyśla, że nie dam rady sprostać temu zadaniu, bo przy 3 dzieci jest co robić i pewnie dlatego dała mi ten lek na podtrzymanie?
No i czeka mnie badanie usg 14 .10 i już doczekać się nie mogę, aby zobaczyć moją malutką, czy dobrze się rozwija, rośnie i przybiera na wadze? Dziś kupuję dla małej pieluszki, jeszcze nie wiem w sumie które kupie, zawsze byłam wierna marce pampers, ale chyba skusze się na dady, biedronka ma dziś  atrakcyjną cenę. Zacznę od trochę gorszych gatunkowo, bo jak ona nie będzie na nie uczulona to czemu nie zaoszczędzić na pieluszkach i kupić małej wtedy np. jakąś uroczą karuzelkę do łóżeczka?

czwartek, 26 września 2013

przepowiadające skurcze

Stuknął magiczny trzydziesty tydzień bardzo szybko, szybciej niż się spodziewałam. Męczą mnie skurcze przepowiadające, napina mi się brzuch i robi się twardy jak kamień. bywa to uciążliwe i przeszkadza mi w codziennych obowiązkach. Skurcze mam codziennie i kilka razy na dzień, a raz był taki dzień, że skurcze były co 10 min i utrzymywały się przez 4 godziny, łooo matko myślałam że już rodzę ech...Lekarka kazała mi dużo leżeć, bo nadmiar ruchu plus jeszcze obowiązki w domu mogą wywołać skurcze. Teraz wizytę mam na pierwszego października, i da mi skierowanie na usg.Jestem ciekawa, ileż to waży moja kruszynka. I często boli mnie jakbym miała okres, a to już ponoć jest dziwne, bo tak nie może być(wyczytałam w necie), ale okaże się po zbadaniu mnie przez moją gin. Morfologia leci na łeb na szyję, mam coraz mniejszą ilość czerwonych krwinek, ale anemia w ciąży to normalka...

poniedziałek, 16 września 2013

81 dni zostało

Czas mija i zdałam sobie sprawę, że niedługo zobaczę swoją córkę. 81 dni zaledwie a może i krócej, jeśli malutkiej się pospieszy. Patrzę na wózek i nie mogę uwierzyć że w nim będzie spała moja księżniczka. to wydaje się takie odległe i nierealne, gdyby nie rosnący brzuch  i jej kopniaczki nadal bym nie wierzyła, że będę mamą po raz czwarty. Chyba nie będzie zbyt duża, bo brzuch nie jest spory. Po 30 tyg wybieram się na usg, by zobaczyć czy wszystko jest dobrze, czy rośnie prawidłowo. Teraz tylko będzie przybierała na wadze.rośnij malutka, rośnij.

sobota, 31 sierpnia 2013

Odliczanie trwa

Już tyle czasu minęło, i tak mało już go zostało. Zaledwie 97 dni. Odliczam teraz dni, a nie miesiące. Czuję, jak mała mnie kopie coraz intensywniej. Krzywa cukrowa zrobiona i wyniki w normie, prócz anemii, która zawsze mi się pojawiała się  w ciąży. Nie mogę spać na brzuchu a to moja ulubiona pozycja do spania. Spać tylko mogę na prawym lub lewym boku, na plecach. A moje samopoczucie? Chyba dobre, odczuwam tylko dyskomfort przy chodzeniu, wstawaniu i przewracaniu się na drugi bok w nocy. Jakbym była już po porodzie, tak mnie boli krocze.
Ciekawe, kiedy następne usg?Chciałabym jeszcze raz zobaczyć moją kruszynkę. Ile urosła, ile waży?26 tydz...zaraz zacznę 3 trymestr.

wtorek, 13 sierpnia 2013

Nawał badań

Zlecono mi mnóstwo badań do wykonania i w sumie cały tydzień poświęciłam na bieganinie po gabinetach lekarskich, był kardiolog, rodzinny i ginekolog.A to białko w moczu, a to podwyższone tętno,..takie tam.. w sumie mam się nie martwić, bo wyniki są co prawda poniżej normy, ale nie aż tak. Byłam na usg połówkowym w 4 d, malutka nie chciała się odwrócić, by zobaczyć jej buźkę, ale w w końcu się udało ją troszkę podejrzeć, niestety z niewiadomych przyczyn nie udało mi się umieścić zdjęć z usg, serwer nie chce ich po prostu przyjąć.Wybrałam imię i będzie to na pewno Ania.
Mam bardzo mało rzeczy przygotowanych dla mojej kruszynki. W sumie tylko kilka ciuszków nowych śpioszków i drobne kosmetyki, ani pieluszek, wanienki łóżeczka czy wózka...daleko w polu jestem...

środa, 24 lipca 2013

Ciężarna w świecie komunikacji miejskiej

Jestem już w 20 tyg i brzuch mam już widoczny, ale zdaje się,że chyba zbyt mało widoczny, bo jak wsiadam do autobusu(który zwykle jest zatłoczony) każdy udaje, że mnie nie widzi. Oczywiście, nie muszę za każdym razem siedzieć, ale jak jadę daleko, (np do centrum mam godzinę jazdy autobusem) to ciężko jest wystać, zwłaszcza kiedy jest upał. Słabo się wtedy robi, nawet, kiedy nie ma się w sobie dziecka. I to jest duży problem.Na przykład jechałam tramwajem, i oczywiście wszystkie miejsca zajęte. Pół drogi stałam, a kiedy obok mnie zwolniło się siedzenie, to pozwoliłam sobie usiąść. Na następnym przystanku wsiadła starsza kobieta i co chwilę taksowała mnie wzrokiem, po czym wskazała na naklejkę koło siedzenie mówiąc, że to miejsce dla inwalidy i ze ona chce usiąść, na to ja, że jestem w ciąży i mogę sobie tu siedzieć. Ona tylko brukneła "acha" i milczała. Ale na następnym przystanku wysiadł jakiś pan, co siedział obok mnie i owa pani siadła, ale nie na długo bo za  2min wysiadła. Opłacało jej się siadać na dwa przystanki? hym...starsza osoba ma prawo siadać i mieć wolne miejsce, nawet gdy jedzie tylko raptem pięć minut, a kobieta w ciąży już nie, bo jak sądzą starsze osoby jestem młoda i postać mogę. Oczywiście szanuję starsze osoby, nie każda jest taka sama, ale kiedy jeszcze w ciąży nie byłam, zawsze wstawałam, aby starszyźnie ustąpić miejsca, nawet, jeśli to miejsce zostało wymuszone natrętnymi westchnięciami, i napieraniem na mnie całym ciałem. JA nie rozumiem, bo owa staruszka też była  lub nie -niegdyś w ciąży. I pewnie wie, lub nie jak ja się czuję, kiedy jest upał za oknem. Czy w tych czasach nie opłaca się być miłym i uprzejmym, ustępować miejsca?

poniedziałek, 8 lipca 2013

Kocham moją kruszynkę

Nie mogłam się powstrzymać i kupiłam pierwsze różowe śpioszki dla mojej małej królewny. Już wybrałam imię Anna. Dobry wynik amnio pozwolił mi się cieszyć ciążą. Ruchy dziecka czuję już znaczniej wyraźniej choć nie czuje mocnych kopniaczków.  Brzuszek jest już widoczny i nie da się ukryć mojego stanu:) Nie mogę się doczekać małej księżniczki.

A tak  pewnie wygląda moja dzidzia: w 18 tyg:

środa, 3 lipca 2013

I znam wynik:)))

Dziś dzwoniłam do kliniki, w nadziei, że już jest wynik. Po oczekiwaniu nieco dłuższym( pani sprawdzała czy wyniki jest), okazało się że jest!!!! Przez telefon niczego bym się nie dowiedziała, i pojechałam tam. Z bijącym sercem podeszłam do recepcji i otrzymałam białą kopertę z wynikiem. Drżącymi rękoma otworzyłam ją, wzięłam głęboki oddech i...kariotyp żeński prawidłowy:D.Wielka ulga, poczułam się tak, jakby ktoś oblał mnie zimną wodą. Pani w rejestracji uśmiechnęła się i powiedziała, że jak nie dzwonią, to znaczy że wynik jest dobry i nie ma co się martwić:)
Tyle dni czekałam, by się dowiedzieć, że jednak będę miała zdrowe dziecko, i to w dodatku moją wymarzoną córeczkę:)

sobota, 29 czerwca 2013

oczekiwanie na wynik

Wynik powinien być w poniedziałek, ale jak będzie to nie mam pojęcia. Cały czas o tym myślę, i zastanawiam się, czy nie zadzwonić znów do kliniki. Znów, bo dzwoniłam tam w czwartek , mając nadzieję, że mi coś powiedzą. Ale usłyszałam,że wyniku jeszcze nie ma, i że jak na razie to wynik prawdopodobnie będzie prawidłowy, ponieważ jakby było coś źle, to by już wykazało. Ale generalnie na wynik się czeka nawet do miesiąca. To mnie pocieszyła, ja tu wariuję z niepokoju,  a oczekiwanie na wynik prawdopodobnie się wydłuży? ale przynajmniej dała mi do zrozumienia, że będzie dobrze. Musi być, nie może być inaczej, kocham już to maleństwo które jest we mnie, rośnie i rozwija się i od jakiegoś czasu daje o sobie znać drobnym kopniaczkiem.
W 20 tyg planuje usg połówkowe, oczywiście prywatnie, mają lepszy sprzęt, a nie dlatego że jestem bogata i nie mam na co wydawać kasy:D to tak pół żartem. I znów zobaczę maluszka jak wierzga nóżkami.
Modlę się aby wyniki były w poniedziałek, bo w poniedziałek mija magiczne 3 tygodnie.Boję się....

poniedziałek, 24 czerwca 2013

rozmyślonka- wspominanka

Nie wiem dlaczego,
 ale myślami już sięgam do dnia porodu, jak będzie, co będzie? Nie wiem dlaczego właściwie się nad tym zastanawiam, skoro wiem czego się spodziewać, przecież rodziłam aż trzy razy.
Pamiętam jak urodziłam prawie dziewięć lat temu syna. Poród trwał 12 godzin. Jak na niego patrzałam, jak leżał pod lampami bo miał żółtaczkę, byłam taka dumna, że to zrobiłam, że zrobiłam coś wielkiego, że urodziłam swoje pierwsze dziecko. A ulicą jak szłam, pękałam jak paw, że to mój synek, czułam się tak, jakbym wygrała w totka. Jak doniosłam ciążę i urodziłam, to już chyba ze wszystkim sobie poradzę. A potem szara rzeczywistość, obudziłam się- przecież niejedna kobieta rodzi i wychowuje dziecko, czym ja się tu do cholery chwalę?
Potem, jak synek miał cztery latka, urodziłam córcię.(poród tylko 5,5godz) Cieszyłam się z tej kruszynki, na oddziale inne pacjentki pytały co urodziłam, a ja że syna , a położna przypominała, że przecież córkę, tak się nie mogłam przyzwyczaić, że jednak mam córcię. Ze mój synek ma rodzeństwo.
Potem buch, związek mój się rozpadł, zostałam sama. Ale na horyzoncie pojawił się, KTOŚ, kto pokochał mnie i moje dzieci, córcia była malutka nie miała nawet dwóch lat. Wszystko działo się tak szybko, przeprowadzka,  wspólne życie i decyzja o wspólnym dziecku. Staraliśmy się pół roku, wreszcie się udało. Poród 8 godzin i zobaczyłam synka. Dziś ma prawie trzy latka.
Ale jakoś kolejne porody nie przeżywałam, jak ten pierwszy. Wiedziałam, co i jak, wsłuchiwałam się w moje ciało. Już tak nie patrzę na dziecko z dumą, że dokonałam czegoś wielkiego. Teraz poród traktuje jak nadzwyczajną w świecie rzecz. Przecież każda kobieta to robi, czym tu się szczycić? Sama się dziwię, że tak myślę. Czy to żle?

piątek, 21 czerwca 2013

oczekiwanie na wyniki

Już po amniopunkcji, wykonano mi ja w klinice genetycznej Invicta w gdańsku. Zabieg wykonano 11czerwca a teraz czekam z niecierpliwieniem na wynik. Od badania minęło niewiele, bo tylko(aż?)10 dni, a mnie się wydaje że to cała wieczność. Nasuwa mi się wiele myśli, czytam w internecie dużo na temat tego badania i wyczytałam, że w większości wyniki są dobre. Więc, czy jest czego się bać? I czy jest sens tego badania? Czy niepotrzebnie narażam siebie i dzidziusia na stres?
Dziś jest równo 16 tydz ciąży. Strach rośnie z każdym dniem, dopiero jak odbiorę wyniki, odetchnę z ulgą. Na usg w czasie amnio dzidzia do mnie pomachała, mam nadzieję, że nie po to by się ze mną pożegnać.:(

środa, 5 czerwca 2013

i bedzie amniopunkcja

Byłam dziś w poradni genetycznej, i pani doktor rzekła,że rzeczywiście ryzyko jest duże, i brak tej kości nosowej...ja że test z krwi można zrobić, po co od razu ta amniopunkcja....ona dzwoni ale niestety limit na nfz się skończyły dopiero na przyszły miesiąc, ale to będzie za późno na badanie, więc pozostaje tylko badanie inwazyjne. Badanie 11 czerwca z samego rana i potem czekać na wynik całe 3 tyg, najdłuższe tygodnie w moim życiu...boję się jak nigdy w życiu....1 :13 że urodzę dziecko  z ZD:(

sobota, 1 czerwca 2013

Przezierność karkowa

Poszłam na usg z NFZ. Tam lekarz robiąc mi usg(przez aż30 min) milczał jak zaklęty. Po skończonym badaniu, powiedział, że przezierność karkowa nie jest taka, jak powinna, być, mówił o jakimś zgrubieniu, jednocześnie przyznał że ma słaby sprzęt i polecił usg zrobić prywatnie. No i cała obaw poleciałam na usg , a tam lekarz niestety potwierdził przezierność karkowa 2,8 mm, trzeba zrobić amniopunkcję, nosz cholera. Wiem, jak to wygląda i mam wielkie obawy, a z drugiej strony chciałabym wiedzieć, czy malec jest zdrowy, czy tez nie. Umówiona do poradni genetycznej na 4 czerwca, cała w strachu...i tam postanowią co dalej. Usg wyliczyło ryzyko urodzenia dziecka z zespołem downa wynosi aż 1 do 13. Boję się....

czwartek, 16 maja 2013

usg:) zakochana w dzieciątku, które we mnie się rozwija

Dziś byłam na us, było cudownie:) Słyszałam, jak bije serce mojego maluszka(170 razy na min), mierzy niecałe 5 cm. Termin wyliczono na 6 grudnia- w sam raz na mikołajki:) W tym roku przywitam na świat małą istotkę:) dzidzia wierciła się bardzo, ale wiem, że żyje i że rozwija się we mnie.. Kocham cię, kruszynko:)

wtorek, 14 maja 2013

szykują się badania

Niedługo, bo 16 maja czeka mnie badanie prenetalne, oczywiście prywatnie. Moja lekarka prowadząca ciążę, dała skierowania na badania krwi i moczu i wizyta u niej kolejna na 28 maja i wtedy założy mi dopiero kartę ciąży. Oczywiście nie omieszkam wkleić zdjęć z usg, mam nadzieje, że będzie ok. wg moich obliczeń to jedenasty tydzień ciąży.

sobota, 20 kwietnia 2013

moje refleksje

Czytałam dzisiaj pewne forum, na które kobiety pisały o walce z bezpłodnością. Popłakałam się ze wzruszenia. Chciały mieć taką małą kruszyneczkę, choć jedną a los im na to nie pozwala. Inne po 10 latach zachodzą w upragnioną ciążę, gdzie lekarz nie dawał najmniejszych szans....inne ronią kilkakrotnie i nie poddają się,  a ja? Zamiast się cieszyć, to się martwię i miewam głupie myśli. Te dzisiejsze forum otworzyło mi oczy, należy się cieszyć tym, co się ma. Dziecko to największy skarb. Przepraszam cię moja fasolko, że tak źle myślałam o Tobie.....pokocham cię całym swym sercem..jesteś już przecież moja, rośniesz we mnie. Jeszcze Cię nie ma a już Cię kocham.

sobota, 13 kwietnia 2013

dziwne myśli

To znowu ja. Znów będę marudzić jaka to jestem biedna..zastanawiam się jak sobie dam radę, jak podołam następnemu obowiązkowi...znów duży brzuch, poród, potem bolące piersi i nawał pokarmu, nieprzespane noce..ciąża mnie zupełnie zaskoczyła, choć przyznam się, że powoli się zaczynam oswajać z myślą, że zostanę po raz czwarty mamą. Inne kobiety powiedzą - tak , taka to ma dobrze ma dzieci i jeszcze narzeka, a ja chciałabym mieć choć jedno..tak, pewnie myślę samolubnie, to prawda. Gdzieś w Polsce , ba na całym świecie są kobiety, co marzą choć o jednym potomku, a ja będę mieć czwarte i narzekam. Wiem, powinnam się cieszyć, ale na razie się nie cieszę, raczej przyzwyczajam się do myśli, ze niedługo urośnie mi brzuch. To początek 7 tyg, a czuję się, jakbym o ciąży wiedziała już wieki temu. W nocy nie mogę spać, myśląc jak dam fizycznie radę...moja córka teraz od września do szkoły idzie, zerówka się kłania, trzeba ją będzie prowadzić w tę i we wte do szkoły, ciągnąc za rączkę niespełna 2,5 letniego synka. Potem jak się urodzi następne- to będę ciągnęła niemowlaka w wózku i 3 latka, który wiecznie mi ucieka i nie chce chodzić za rękę a co dopiero przy wózku... i te szczepienia itd, Dobrze, że zakupy spożywcze można robić przez internet, to bym w ogóle zwariowała...chwilami się cieszę,że się pojawi, gładzę swój brzuch i się uśmiecham, wymyślam imiona a chwilami mam tak, że siedzę i płaczę...moja siostra mówi , że los widocznie tak chciał...może tak ma być? Może jest mi pisane chowanie dzieci? Kocham je. Ale mieć je w nadmiarze to też niedobrze...

piątek, 5 kwietnia 2013

humorki ciążowe czy co?

Miałam strasznie zły dzień. Najpierw zdenerwowała mnie moja ginekolog, kazała mi przyjść pokazać wynik bety, i nie dość, że czekałam na nią godzinę, to jeszcze spojrzała na wynik i powiedziała, no tak jest ciąża,(tyle to ja przecież wiedziałam ) to potem kazała iść do domu i przyjść na wizytę za miesiąc! Nie wiem po co kazała mi przyjść, straciłam tylko czas, a wyniki mogłam jej pokazać dopiero na następnej wizycie. Zbagatelizowała również, że boli mnie brzuch, kazała brać no- spę i tyle. Nie zbadała mnie w ogóle. Zmienię chyba lekarza...
Potem wieczorem, nadeszły mnie wizje, że znów czeka mnie nocne wstawanie, karmienie, obolałe cycki, nawał pokarmu, codzienne obowiązki, nie wiem jak ja dam radę? I kiedy tak o tym myślałam, popłynęły mi łzy i wykrzyczałam mojemu, ze nie chcę tego dziecka.
A potem rano..żałowałam tych słów....nie wiem co się ze mną dzieje....

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Szok i niedowierzanie

Witajcie:)
Mam już 3 dzieci- Dawida 8 lat, Oliwię 5 lat i Wojtusia ma latek 2,5. O tego najmłodszego starałam się z pół roku, jak nie dłużej. Biegałam do ginekologa na monitoring dni płodnych, kupowałam testy owulacyjne i co miesiąc robiłam testy ciążowe. Moja bratowa zaszła w ciąże w między czasie , a ja krzyczałam w myślach, dlaczego nie ja? Przecież mam już dwójkę dzieci, zachodziłam w ciąże bezproblemowo, a teraz? I w końcu mój ginekolog rzekł, że mam dziś mocno się postarać, bo jest jajeczko i faktycznie udało się, okres spóźniał się trzy dni, teścik, dwie kreseczki i wielka radość.
Do czego zmierzam? Ano właśnie..brałam od tamtego czasu tabletki, nie chciałam już więcej dzieci, trzy szczęścia to dla mnie dużo. Chciałam się skupić na ich wychowaniu itd. Skrupulatnie przestrzegałam, aby nie pominąć ani jednej tabletki. Aż tu pewnego dnia..wstałam rano, piersi bolały mnie niesamowicie, myślałam, że to pewnie od zbliżającego się okresu. Więc, olałam to. Ale wkrótce potem, ból był do niezniesienia i coś przeczuwałam, czy oby nie ciąża? Z pierwszym dzieckiem też tak mocno bolały mnie piersi...no nic kupiłam test i biegnę do siostry, by zrobić go u niej, ponieważ nie chciałam straszyć swego partnera. I wyszła bladziutka kreseczka, więc dla pewności postanowiłam zrobić jeszcze raz, oczywiście pewna, że fałszywy alarm.  Ale niestety, test następny pokazał wyraźną kreseczkę. I jeszcze następny również. Nie mogłam spać w nocy, mój w końcu się obudził i powiedział, że mam się tak nie wiercić, bo go budzę. A ja no to z płaczem, że w ciąży jestem. On się zbytnio nie przejął, poszedł spać, a ja do 3 rano nie spałam. A rano nie odzywał się do mnie, ale potem podszedł i zapytał co chce mieć chłopca czy dziewczynkę? I że jak jeszcze raz go w nocy obudzę z taką informacją, to będę spała na podłodze:) I co,potem wizyta u lekarza, ta dała skierowanie na betę, by zobaczyć który to tydzień ciąży, bo nie mogła nic badaniem wyczuć...beta wskazała 216- 4 tydz ciąży. A ja jeszcze łudziłam się, że testy kłamały, niestety krwi się nie da oszukać...Inne mamy by się cieszyły, inne tak pragną mieć dziecko a ja zaszłam ot tak. A ja zszokowana i smutna, jak dam radę? Jeszcze nie oswoiłam się z tą myślą. A mój partner się cieszy..chociaż dobre i to....przeżyję...tak sądzę...w czwartek do ginekologa idę ponownie pokazać wynik bety i zobaczymy co powie

Łączna liczba wyświetleń