piątek, 29 listopada 2013

I już jestem na świecie:)

 25.11 godzina 24-
Wszystko zaczęło się niespodziewanie i dość typowo bo w środku nocy. Wystałam jak zwykle na siusiu i położyłam się do łóżka.Poczułam skurcz, a następnie odgłos coś jakby "pyk" i poczułam, jak robi mi się ciepło i mokro.Od razu poderwałam się i zrobiłam oczy że to już , choć na ten dzień właśnie czekałam 9 miesięcy, więc nie wiem skąd moje zdziwienie. Obudziłam mojego TŻ że odeszły mi wody, a on na to"jesteś pewna że się nie zsikałaś?" no nie ręce opadają...dopakowałam torbę, telefon po karetkę i po kilku minutach byłam już w szpitalu. Na izbie przyjęć rutynowe wypełnianie papierków, i tam poczułam pierwsze skurcze. Podłączyli mnie na 20min pod ktg gdzie pisały się skurcze co 5 min. Potem przyszła pani doktor zrobiła usg, zbadała rozwarcie na 3 palce i wjazd na porodówkę. Na porodówce byłam coś około 2 w nocy. Leżałam i patrzałam na zegarek co ile mam skurcze, co 5 min nadal, nie częściej, ale coraz to boleśniejsze, aż w końcu miałam mdłości z bólu. Położna bada i mówi że zaraz będziemy rodzić i znika mi z oczu. a ja poczułam że muszę przeć i ją wołam.Pojawia się błyskawicznie, rozkłada pośpiesznie narzędzia i mówi że nie przeć. Ale ja nie mogę się powstrzymać i czuję jak mała ze mnie wyskakuje. Położna odbiera poród gołymi rękoma,  mała nie krzyczy, tylko lekko zakwiliła i rozgląda się po sali. Pobierają krew pępowinową, potem kładą małą na brzuchu. Jestem szczęśliwa, zmęczona śpiąca i głodna. Godzina 4.10. pierwsze przywitanie z córeczką. Całe 2960 i 52 dł. szczęścia.

wtorek, 19 listopada 2013

Czekamy...i zchaczyłam o szpital przy okazji

Dawno nie pisałam. Do porodu z usg zostało 11 dni a z terminu ostatniej miesiaczki 17. Który sie sprawdzi- nie wiem. 8 trafiłam do szpitala, zaczeły się skurcze. Ale rozwarcie nie postępowało i dostałam leki na wstrzymanie skurczy i położono mnie na patalogię ciąży. I tam leżałam do wczoraj, stwierdzono jeszcze u mnie rozejście spojenia łonowego, ale mogę rodzić naturalnie. Ledwo co chodzę, tak mnie boli wszystko. Wstawanie, siadanie, przekręcanie się w nocy...alewole na poród czekać tu, niż w szpitalu. Okres ciąży jest wspaniały, ale zaczyna mnie to powoli męczyć. Ta niezgrabność, niemożliwość normalnego poruszania się bez bólu. Kochana Aniu, ale dla Ciebie zniosę wszystko. Przede mną najważniejsza i najpiękniejsza rzecz, jaką może spotkać kobietę w życiu- poród.

wtorek, 5 listopada 2013

Czy już rodzisz?

Ale mnie to denerwuje, wciąż słyszę to pytanie. Kiedy, czy już, jak coś zaboli to już wszyscy na baczność, ech mam tego dość. Jutro zaczynam 36 tydz a wg usg 37 tydz, więc, na litość mam jeszcze czas. Choć synek urodził się dwadzieścia dni wcześniej, to teraz tak wcale nie musi być. (a propo synuś skończył wczoraj trzy latka). Co prawda czuję, że niedługo będzie rozwiązanie, czuję się troszkę inaczej, ledwo chodzę, bo pewnie mała ustawiła się główką w miednicy  tak zwany "chód kaczy". Urodzę, kiedy Ania będzie gotowa, a nie kiedy moja rodzina będzie sobie tego życzyła. Ot, co!

Łączna liczba wyświetleń