wtorek, 17 grudnia 2013

załamana..smutna...

No i radość się skończyła..kiedy mała skończyła dwa tyg znalazła się w szpitalu bo nie jadła, nie przybierała na wadze... siniała, jedzenie sprawiało jej ogromny wysiłek, początkowa diagnoza sepsa, potem usg- powiększona wątroba, potem echo serca i następna szokująca diagnoza- poważna wada serca. Kardiochirurg rozmawiał ze mną, tłumaczył na czym wada polega a ja słuchałam go niezbyt uważnie po pierwszym zdaniu myślami odpływałam gdzieś daleko, dlaczego ja? Krew utleniona zamiast płynąc do płuc płynęła do wątroby która była powiększona z tego powodu. Leczeniem może być jedynie operacja, za pomocą płucoserca. Zatrzymali serce malutkiej , naprawili jej i wtoczyli jej krew z powrotem, czyli ja ożywili z powrotem.Wczoraj przeszła 11 godzinna operację. Teraz leży pod respiratorem, jutro będzie próba odłączenia jej od respiratora, nerki ładnie pracują, mała reaguje na bodźce.Jest lekko uśpiona, by bólu nie czuła..tęsknię za nią, czy wygra walkę o życie? Lekarz mówił, że mała ma szczęście i że to cud, że przeżyła te dwa tyg, bo zazwyczaj dzieci  nie przeżywają do dnia operacji.Wada jest rzadka, zaledwie jeden procent dzieci rodzi się z taką wrodzoną wadą. Mimo iż widok dziecka pod respiratorem nie jest miły to mnie ucieszył, bo ona żyje, i tak ładnie wyglądała....różowiutka, pierwszy raz taką ją widziałam, zazwyczaj była bardzo blada, ale myślałam, że taka ma karnacje. Boję się tak boje o nią.....mimo iż przeżyła, to jednak strach jest, saturacji nie ma 1oo procent, tylko 80-90 i lekarza to niepokoi.
tu mała jeszcze przed diagnozą, kiedy lekarze myśleli,że to sepsa

a tu już po diagnozie, kiedy małej spadała saturacja, w komorze tlenowej


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń